- Od kuchni
- Od kuchni
Restauracje Wrocław: Taszka, czyli wino i smaki Portugalii
Droga do tej wrocławskiej restauracji prowadzi przez Portugalię i Londyn. Jak opowiada jej współtwórczyni - Kalina Pietrzak - wiele wody w Douro musiało upłynąć nim Taszka nabrała kształtu, w jakim nam się jawi dziś. Ale dzięki wszystkim zebranym doświadczeniom mamy we Wrocławiu tawernę w portugalskim stylu. Miejsce dobre na ciepłe letnie wieczory, a jeszcze lepsze na zimowe ciemne i mroźne, kiedy odżywają w nas wspomnienia słonecznych wakacji na krańcu Europy.
Aby lepiej zrozumieć, dlaczego na Wrocławskim Rynku otworzyło się miejsce z kuchnią inspirowaną smakami Portugalii i portugalskim winem, należy zarysować tło zdarzeń, które do tego doprowadziły. Historia zaczyna się w momencie, kiedy wspomniana już Kalina z Zielonej Góry postanawia wyjechać do Portugalii. Trafia tam do jednego z najstarszych winiarskich regionów świata – doliny rzeki Douro. W związku z tym, że w Douro każdy albo ma swoją winnicę, albo pracuje u kogoś przy zbiorach lub produkcji wina, nie mogło być inaczej – Kalina również dostaje pracę u winiarza. Tutaj także zaczyna się jej winiarska edukacja.
W tym czasie Portugalia targana jest kryzysem ekonomicznym, ale Kalina czuje, że wino to jej droga, dlatego pracuje również wolontariacko – w zamian za utrzymanie, a przede wszystkim za możliwości poszerzania swojej wiedzy. Po kilku sezonach, by podratować budżet wyjeżdża do Londynu, ale tematu portugalskiego wina nie porzuca. Tutaj najpierw pracuje w sklepie z winami w Harrods, a potem zostaje przedstawicielem handlowym na Anglię jednej z portugalskich winnic z regionu Dao. Po dwóch latach czuje, że czas na zmiany. Tym razem wpada na pomysł, żeby ze swoim portugalskim przyjacielem Jorge Viegas’em założyć w Polsce wine bar. Marzenie swoje zaczynają wprowadzać w życie, ale w trakcie przygotowań ich pomysł zaczyna ewoluować – pojawia się idea, aby Polakom przedstawić nie tylko portugalskie wina, ale i kuchnię.
Pamiętam jak dziś – Taszka otworzyła się ciepłą jesienią 2016 r., a jej pojawienie się na Wrocławskim Rynku przyniosło odświeżające tchnienie lokalizacji, która wśród Wrocławian nie cieszyła się dobrą sławą. Od początku najważniejsze są tu wino i przekąski. Kalina i Jorge po pierwsze sami importują je ze wszystkich regionów winiarskich Portugalii - oczywiście z Douro (Quinta de Napoles, Niepoort), Dao (Quinta de Pellada, Quinta de Lemos, Álvaro Castro), dystryktu Lizbony (Vale de Capucha), czy Alantejo (Malhadinha Nova). Selekcja butelek, które możecie połączyć z daniami serwowanymi w Taszce lub zabrać ze sobą do domu, odbywa się według subtelnego klucza, jakim są wypracowane przez lata relacje z winiarzami. A zatem spodziewajcie się tutaj wyłącznie uczciwie, tradycyjnie wyprodukowanych win, ciążących w stronę naturalnych lub tych z minimalnym dodatkiem substancji chemicznych. Nierzadko spotkacie również butelki niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba, które trafiają tutaj w ramach przyjacielskich podarunków.
Warto wiedzieć, że wraz z rozwojem konceptu, ale też gustów jego twórców, w Taszce zaczęło pojawiać się coraz więcej win z innych państw Europy (chociażby wina z Moseli, które produkuje partner Kaliny - reprezentant młodego pokolenia bardzo znanej portugalskiej winnicy Niepoort, czy wina sprowadzane do Polski przez Hirotake Ikedę - Japończyka rozkochanego w winach organicznych starego świata). Nie wszystkie stanowią stałą ofertę, ale są dobierane według tego samego klucza, którym są uczciwość i pasja producentów.
Dobre wino nie mogło się obyć bez jedzenia, które też ma przybliżać nam Portugalię. Dla Taszki największą inspiracją są smaki tawern - stąd zresztą nazwa miejsca - proste, komfortowe, a przede wszystkim dobrze komponujące się z winem. W związku z tym w menu znajdziecie kilkanaście petiscosów, czyli małych, prostych dań opartych zwykle na jednym produkcie. Taszka dorobiła się już w tym temacie swoich evergreenów - są nimi krewetki i zielone fasolki szparagowe w tempurze (tak, tempura to portugalska klasyka, której nauczyli się Japończycy), krokiety z bacalhau z majonezem kolendrowym, żołądki (portugalskie moelas) duszone w pomidorowym sosie i podawane z chlebem kukurydzianym. Petiscosy to dobre rozwiązanie dla tych, którzy chcą przy jednym posiedzeniu popróbować wielu różnych smaków. Znaczna część tych pozycji pojawia się i znika z menu wraz z sezonowością dostępnych w Polsce produktów, więc i przy kolejnych wizytach nie będziecie się nudzić. Wśród petiscosów radość znajdą także weganie (w aktualnej karcie szef kuchni zaserwuje im kalafiora z granatem i kolendrą), fani portugalskiego nabiału (obecnie dynia ze szpinakiem i serem Fonte Mourisca), podrobów (zawsze dostępne wątróbka, kaszanka, czy policzki wieprzowy) albo absolutnej prostoty w postaci oliwek, serów, wędlin sprowadzanych z Portugalii. Poza nimi na zimę idealna jest rozgrzewająca wersja tutejszej zupy rybnej albo dostarczające serotoniny desery czerpiące inspirację z portugalskiego cukiernictwa (zawsze kupicie tu pastel de nata, a z aktualnej karty zamówicie delikatny flan).
Kiedy zapytałam Kalinę, co tak urzekło ją w Portugalii, że postanowiła przywieźć ją do Polski odpowiedziała: swoboda, otwartość, luz, wino, jedzenie, przyjaciele i miłość. Zatem przed wizytą w Taszce otwórzcie się na ciepło południa i energię znad Atlantyku, której nie straszne są chłody nad Odrą!
Kontakt
50-116 Wrocław