werandcountry.pl weranda.pl
  • Od kuchni
  • Restauracje

Warszawa: Kromki Bistro uroczo proste i dobrze karmi

autor: Staszek Gieżyński

Są słowa, których nie wypada mówić przy jedzeniu. Na przykład gentryfikacja. Albo bistronomia. Dziś mogą nam się przydać. Na Nowolipkach otworzyło się Kromki Bistro.

To dziwna okolica. Wzdłuż Alei Jana Pawła II, przed monumentalną i nieco ponurą powojenną zabudowę wepchnęły się szeregi pawilonów i przybudówek. W nich mydło i powidło, nad wszystkim unosi się freudowski duch doraźnej gratyfikacji. Lombardy i kantory, sex shopy i klub „dla dżentelmenów”, azjatyckie bary i kebaby, które – sądząc po nazwach – rodowód swój wiodą od Dubaju aż po Petrę. To nie jest kraj dla starych foodies…

Wtem! Pośród marchewki z mrożonki i łagodnego sosu pojawia się kacze jajo. Sadzone, ułożone na purée
z selera, posypane kandyzowanymi orzechami. Słone, słodkie, muślinowe. Zjadam je nożem i widelcem, ale powinienem łyżką. Żółtko spływa po brodzie. Na pierwszej randce raczej nie zamawiajcie. Bistronomia.
I gentryfikacja. 

Kromki to przedsięwzięcie uroczo proste. O wystroju wnętrza zapomniałem z chwilą, gdy opuściłem lokal. Przeszklony pawilon, czarne ściany, drewno z metalem, na poły otwarta kuchnia. Między stolikami jest niewiele miejsca, więc w godzinach szczytu ma się wrażenie, że wszyscy siedzimy przy jednym.

for. Kromki Bistro
for. Kromki Bistro
for. Kromki Bistro

Zjadłem obiad w towarzystwie bardziej ode mnie znanego dziennikarza, a biedak nawet o tym nie wiedział. Ale wszystko furda. Bo na talerzu matiasowi z ciepłym ziemniakiem lekkości nadaje świeży, zieloniutki groszek. Tatarowi towarzyszy chrust z ziemniaków. Skrzydełka kurze kucharz wyluzował, nafaszerował, wykąpał w temperaturze kojarzonej z niemowlęcą wanienką, by w końcu usmażyć. Potem wrzucił do maślankowego sosu podbitego tęgim demi glace. Burger przybył wysmażony medium rare zgodnie
z życzeniem, choć niestety w wystudzonej bułce. O frytkach raczej nie ma co wspominać, ale już keczup smakuje wyrobem domowym. Podobnie jak chleb (ten ciemny z jabłkiem pyszny!), który na początek podali z kusztyczkiem oliwy. Bez talerzyków (pojawiły się przy drugiej wizycie), więc znów z mokrą brodą brudziłem papierową podkładkę na stole. Są i pizze – nieoczywiste, bo kto oczekuje, że ser pleśniowy z karmelizowanym porem potraktowany zostanie odrobiną świeżej natki kolendry?

Karta win jest krótka i w sumie zabiera nas w podróż dookoła świata (nawet do naszych rodzimych winnic). Dużo tu Nowego Świata, co wydaje się rozwiązaniem bezpiecznym, ale i nie skłaniającym do winiarskich przygód. Z Europy też dostajemy raczej ciepłe, słoneczne smaki – proste i przyjemne, w sam raz na zimny przednówek. Chciałbym czegoś więcej, ale zbytnio marudził nie będę.

Od góry: dorsz zimowy i tatar; fot. Kromki Bistro

Podoba mi się w Kromkach – jest smacznie i bez zbędnej koncelebry. A ceny w standardach naszego miasta – sensowne. Nawet domowe wino z Sycylii przy drugim kieliszku nabiera nieoczekiwanych uroków. Zatem: bistronomia. A gentryfikacja? No cóż, uświęcona tradycją lokalna tkanka kebabów raczej nie ucierpi na tym, że wpadnę tu czasem na dorsza w porach z pszenicznym piwem. Jakby co, to seler nori czy palony orkisz z pecorino na bank udobruchają cały aktyw stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Może nawet z wyrozumiałością przyjmie on fakt, że do śniadań podają tu kieliszek prosecco. Bałem się zapytać, czy z kija.

Kontakt

Kromki Bistro
Warszawa
al. Jana Pawła II 45a, lok. 38 kromkibistro.pl

Zostań z nami

Bądź na bieżąco