- Sprawdzone miejsca
- Warsztaty
Artystyka w Górach Bystrzyckich - tu zapomnisz o mieście
- Warsztaty i plenery ceramiczne
- Warsztaty rozwojowe
- Kuchnia wegetariańska
Zamiast konferencji – warsztaty. Zamiast głośnych ulic – cisza Gór Bystrzyckich. Krystyna Kolonko i Kajetan Dyrda w mig wykurzą z ciebie pracoholika.
Artystyka zrodziła się z tęsknoty za dziką przyrodą. Jeszcze w liceum wymarzyli sobie, że stworzą miejsce łączące sztukę z turystyką. Taką własną artystyczną galaktykę. Co z tego, że w poniemieckiej stodole wyłożonej gontem? – Gdy zobaczyliśmy gospodarstwo, zachwyt mieszał się ze strachem, bo było kompletną ruiną z cieknącym dachem. Za to z piecem chlebowym i kamienną piwniczką – wspominają.
Na dom zrzuciły się babcie obojga, które uznały, że skoro młodzi chcą razem żyć w górach koło Nowej Bystrzycy, niech próbują. Poza tym ceramiczka i rzeźbiarz potrzebują przecież przestrzeni. Dziś Krystyna i Kajetan w stodole, którą sami wyremontowali, rzucają swoim gościom z wielkich miast nie lada wyzwanie. I nie chodzi tylko o brak telewizora, ale też ciszę, gęstą ciemność nocy, nietoperze mieszkające w pracowni.
Kiedyś zjeżdżali tu głównie zaprzyjaźnieni artyści, teraz galaktyka przyciąga coraz częściej zmęczonych menedżerów, dyrektorów i wielkich szefów z rodzinami. Spokojna głowa, nikt tu nie mówi do nich „panie prezesie”. Gospodarze fundują wszystkim bez wyjątku odwyk od pracoholizmu, miasta, wiecznego pośpiechu.
Zaczęło się od plenerów ceramicznych. – Pierwszy zrobiłam w 2007 roku – opowiada Krystyna. Nazwała je „Ceramika Dotyk Ziemi”, bo o ten dotyk właśnie chodzi, w każdym wymiarze. Ludzie chodzą po lesie ze szkicownikami, podpatrują naturę, rysują, projektują. Potem stoją przy stołach z widokiem na góry i wspólnie lepią. Cel? Zapomnieć, zostawić za sobą złe emocje, wykrzesać na nowo energię.
– Glina wymaga cierpliwości, zmusza do skupienia. Ale też wydobywa potencjał, zatrzymuje, konfrontuje z „tu i teraz”. Nie da się robić naczyń i myśleć o stresach w pracy, bo nic z tego nie wyjdzie – mówi Krystyna. – Dlatego glina tak skutecznie odłącza ludzi od tego, z czym do nas przyjechali.
Artystyka stawia też na kuchnię – ekologiczną, staranną, wysmakowaną, taką z własnego ogrodu. Odwiedzają ich wegetarianie, weganie, uczuleni na gluten. Tu szefem jest Kajetan. Krystyna tylko piecze chleb. Chociaż „tylko” to złe słowo, bo uczy tej sztuki także swoich gości. Z czym od nich wyjeżdżają? – Z zakwasem – śmieje się Kajetan. Piszą potem na pożegnanie, że odzyskali tu spokój, a także na nowo odkryli smaki życia.
W lecie gospodarstwo może przyjąć jedynie 20 osób. – Lubimy małą skalę. Dzięki temu poznajemy naszych gości, zaprzyjaźniamy się – mówią. – W końcu przyjeżdżają do naszego domu.
Tekst: Maja Wajs
Zdjęcia: Krystyna Kolonko