- W hotelu
- Hotele i spa
Młyn Klekotki - spa w stodole
Ta odlotowa budowla to stara poniemiecka stodoła naklejona na nowoczesną konstrukcję. W środku spa, natura i tradycja w zgodnym uścisku.
Klekotki widać tylko na bardzo dokładnych mapach – kropka postawiona na olbrzymich połaciach zieleni. Nawet nie wieś, ale o dziwo, czuję się jak w malowniczym, ekologicznym państewku. Biznesmen i podróżnik Zbigniew Tyszko oprowadza mnie po swoim królestwie. Energia? Z baterii słonecznych i wartko płynącej rzeczki. Warzywa i zioła? Tylko z własnych grządek. – Nawet chleb mamy swojski – pokazuje mi piec pod wielkim dębem.
Zobaczył XVII-wieczny młyn kilkanaście lat temu. – Po pierwszej letniej burzy. Wyszło słońce, wszystko parowało i wyglądało magicznie. Gdyby nie pogoda, nie wiem, czy kupiłbym tę ruinę. Dziś na 120 hektarach stworzył klimatyczny hotel z kuchnią pełną regionalnych smakołyków, a w ubiegłym roku – oryginalne spa. Wszystko otoczone dziewiczym lasem i dzikimi łąkami.
Choć Klekotki odbudowywał sztab specjalistów, nad każdym detalem czuwał sam. Pojechać do sklepu i kupić komplet szkła? Nie w jego stylu. Wolał razem z architektem wybrać się do małej huty w Krośnie. Wzięli najlepszego dmuchacza i przez kilka dni bawili się wspólnie w projektowanie szklanek. Z naczyń sygnowanych literą K jest dzisiaj bardzo dumny, podobnie jak z gigantycznych, stapiających się z krajobrazem ogrodów wokół hotelu. Stale je powiększa, sadzi nowe rośliny, eksperymentuje.
Wszędzie go pełno, zagląda nawet do kuchni i razem z kucharzem wymyśla nowe potrawy zgodne z filozofią slow: a to sałatki z kwiatów, a to sorbety z dzikich ziół. Ale jego największym eksperymentem jest wzorowane na japońskich rytuałach kąpielowych Sento Spa. Długo nie było pomysłu na to, jak miałoby wyglądać, aż ktoś zasugerował Tyszce, żeby urządzić je w… starej stodole. Kupił więc wielką, poniemiecką, i przewiózł ponumerowane deski do Klekotek.
Tymczasem trwały burzliwe dyskusje, czy w przyszłym spa lepsze będą zabiegi prasłowiańskie, czy może tajskie. Ostatecznie wybór padł na nieznane jeszcze w Polsce rytuały japońskie. Jak jednak połączyć łaźnię samuraja z mazurską architekturą? – Głowiło się nad tym wielu projektantów, aż zjawił się wreszcie śmiałek – mówi właściciel. – Student, a już zdobył w świecie rozgłos i trzecią nagrodę w międzynarodowym konkursie architektonicznym na… łącznik między Kamczatką a Alaską. Wizjoner.
To Karol Pasternak. Brawurowo połączył nowoczesność z tradycją. Drewnianą stodołę – niczym szlachetny, acz wysłużony szynel – nałożył na konstrukcję z betonu i szkła. W rustykalnej obudowie ukrył „kryształową” klatkę schodową, którą wypełniło kilkadziesiąt świecących kul. Aby do pomieszczeń zabiegowych wpuścić smugi światła, powybijał niektóre deski – płaszcz zrobił się ażurowy.
Do dziś krąży po Klekotkach anegdota, jak to na krótko przed uroczystym otwarciem spa pewna goszcząca w hotelu pani zapytała z troską: „Tylko jak wam się uda w tak krótkim czasie rozebrać tę starą stodołę?”.
Zdjęcia: Hotel Klekotki
Udogodnienia
- Klekotki
Sento SPA - Strefa
Wellnes - Restauracja
i winiarnia - Sale konferencyjno-
bankietowe - Sprzęt wodny
do dyspozycji gości - Warsztaty
lepienia z gliny