- W podróży
- W podróży
- Świat
Egipt: wakacje na pustyni
Dziewięćdziesiąt pięć procent powierzchni Egiptu stanowią wielkie pustki. Jedne są piaszczyste, inne kamieniste. Niektóre płaskie jak stół, inne przybierają formę wyżyn, kanionów i niezwykłych formacji skalnych. Poza tym pustynia to też zielone oazy, gorące źródła, starożytne budowle i możliwość jazdy na… desce snowboardowej. Po piasku.
Ruszamy z Kairu. Trzy jeepy załadowane zapasami jedzenia, wody, benzyny, sprzętem do gotowania, namiotami, śpiworami i bagażami turystów jadą na południowy zachód. Od doliny Nilu po granicę libijską rozciąga się bowiem Pustynia Zachodnia, część Sahary, zajmująca dwie trzecie powierzchni Egiptu. Na razie pędzimy szosą przez płaską jak stół beżową hamadę – pustynię kamienistą. Gdzieniegdzie leżą spłachetki piasku w kolorze kawy z mlekiem. Rozgrzane powietrze drga, tworzy oszukujące wzrok miraże.
Po dwóch godzinach jazdy przez nicość kierowcy zjeżdżają z asfaltu na zbity piach, tworzący twardą skorupę. Jedziemy po nim równie szybko co po asfalcie. Na horyzoncie wyrasta Ghard Abu Moharik, pas wydm ciągnący się wąskim, ale długim jęzorem od oazy Baharija po granicę z Sudanem. Abu Moharik ma od kilkunastu do 50 km szerokości i koło 800 km długości. Ghard znaczy to samo co erg i oznacza piaszczystą wydmę. Abu Moharik składa się z wielu mniejszych i większych wydm przybierających kształt jęzorów, półksiężyców i piramid.
Późnym popołudniem samochody zatrzymują się przy jednej z nich. Kierowcy rozstawiają obozowisko, a my nie możemy się nacieszyć wchodzeniem i zbieganiem z piaszczystych pagórków. Słońce jest już bardzo nisko nad horyzontem wydłużając cienie. Wiatr się wzmaga, brzegi wydm, z których przewiewany jest piasek, wyglądają jakby dymiły.
Coraz cieplejsze światło zmienia kolor piasku w żółty, a potem pomarańczowy. Gdy słońce chowa się za horyzontem wiatr ustaje, barwy wydm gwałtownie bledną i piasek raptem staje się zupełnie zimny. Na szczęście w obozie płonie już ognisko. Egipcjanie podają gorącą herbatę, upieczone na ogniu mięso i potrawkę z ryżu. Wcześniej ustawili namioty tak by stały tyłem do kierunku wiatru, dzięki czemu w razie burzy piaskowej nie zawieje wejścia. Bardzo szybko zapada zmrok.
Oaza Baharija
Rano zauważam, że po wczorajszym dniu nie ma śladu. Zniknęły odciski stóp, kół samochodów, tropy drobnych pustynnych zwierząt: lisów, gazeli, żuczków i żmij. Wszystko zasypał piasek, a wydmy przesunęły się o kilka milimetrów. Na co dzień tego nie widać, ale zmierzono, że rocznie „pokonują” dystans koło 9 metrów!
Ruszamy dalej. Samochody raz pędzą po twardej, skalnej skorupie, kiedy indziej muszą zwolnić w sypkim piachu. Miejscami z podłoża wyrastają jakby skalne twory przypominające grzyby lub stożki. Wiatr i czas powoli je kruszą zamieniając w piasek. Po kilku godzinach krajobraz się zmienia. Pojawiają się rachityczne rośliny, coraz ich więcej i więcej. Zieleń jest jakby przybrudzona, szara, ale daje cień i wytchnienie oczom zmęczonym widokiem rozgrzanej pustki.
Wjeżdżamy na teren oazy Baharija. Oddalona od Kairu o 400 km jest jedną z kilku znajdujących się na Pustyni Zachodniej. Najmniejsza choć wcale nie mała, zajmuje obszar prawie 1500 km2. Podobnie jak inne oazy powstała wokół źródeł pitnej wody. Na ich terenie są miasteczka, pola uprawne, sady owocowe. Rośliny dają cień, chronią przed nawiewanym przez pustynne wiatry piaskiem, stabilizują grunt pozwalając na budowę domów. Dawniej powstawały z gliny, piasku, drewna i liści palm, dziś z betonu i cegieł z białego trawertynu.
Woda pozwala też hodować odporne na trudne warunki zwierzęta: kozy, owce, wielbłądy, osły. Dzięki oazom karawany mogły dawniej przemierzać Saharę. Mieszkańcy żyli z przyjmowania wędrowców i handlu, dziś goszczą turystów. W Bawiti – największym miasteczku oazy mieszkańcy są albo farmerami albo przewodnikami. Zabierają turystów na pustynię i do źródeł wód mineralnych i siarczanych tryskających w oazie. W sumie jest ich tu ponad czterysta. Zimne i gorące. Część wody trafia do basenów służących orzeźwiającej kąpieli.
Pod koniec XX w., niedaleko miasteczka odkryto komory grobowe datowane na I-II w. n. e. Zachowało się w nich koło 10 tys.mumii. Niektóre miały na twarzach złote maski. Oglądamy je w Muzeum Złotych Mumii. Potem zwiedzamy Qarat Qasr Selim, grobowce miejscowych dostojników sprzed tysięcy lat. Kilka wydrążonych w skałach komór grobowych jest bogato zdobiona kolorowymi freskami. Są na nich postaci egipskich bogów, sceny mumifikacji, sądu ostatecznego i wędrówki zmarłego do nieba.
Jaskinia Gara
Po kolejnej nocy spędzonej w namiotach na pustyni ruszamy dalej. Samochody jadą slalomem pomiędzy wynurzającymi się z kremowego piasku skalistymi wzgórkami. Potem wjeżdżają na płaskowyż zbudowany z warstwowo ułożonych skał, zjeżdżają z nich w miękki piach. Kilka kilometrów dalej mijamy skały przypominające wyrośnięte ponad miarę i spękane drożdżowe babeczki przysypane piaskiem w kolorze kakao. Co chwila zmieniają się kolory piasku i skał: od wszelkich odcieni bieli, beży, żółci, brązów aż po głęboką czerń.
Zdarzają się też fragmenty pomarańczowe i czerwone. W pewnym momencie zatrzymujemy się na żółtym piachu. Rozrzucone są na nim różnej wielkości kamienne kule. To tzw. konkrekcje krzemionki. W innym miejscu zbieramy zrośnięte ze sobą płatki gipsu tworzące tzw. róże pustyni.
Kilka kilometrów dalej podjeżdżamy do niedużego otworu w piasku. Przewodnicy prowadzą nas do skalnego załomu skąd wąski korytarz wiedzie do podziemnej jaskini Gara. Wypełniają ją stalaktyty i stalagmity wysokie na kilka metrów. Kształtem przypominają wielorybie skrzela albo organy. Gdy w nie uderzamy wydają piękne, głębokie dźwięki.
Sandboarding, czyli deską po piasku
Po odpoczynku w chłodnej jaskini ruszamy w kierunku kolejnych sporych wydm. Tam kierowcy zatrzymują samochody i wyciągają z nich kilka desek. Przypominają snowboardowe. Mają gumowe wiązania, do których wkłada się bose stopy. Zanim jednak to nastąpi trzeba wdrapać się z deską na wydmę. Stajemy na szczycie, zakładamy deski i próbujemy zjeżdżać po piaszczystym stoku odchylając się lekko do tyłu. Wcale nie jest łatwo, deski zakopują się piasku.
Na dodatek wchodzenie na piaskową górę w skwarze południa jest wyczerpujące. Kilka podejść i mamy dość. Na szczęście przerwa na lunch. Kierowcy rozciągnęli nad samochodami brezentowe płachty chroniące przed słońce. Na masce samochodu rozłożyli lunch: jest feta, tuńczyk, oliwki, placki chlebowe i orzeźwiający arbuz.
Pustynia biała i czarna, słone jezioro i antyczne miasto
Po sjeście znowu ruszamy przez wielką pustkę. Około 30 km na południowy-wschód od oazy Farafra z beżowego piasku zaczynają wyrastać białe, kredowe skały. Robią się coraz wyższe i przybierają rozmaite kształty. Sceneria jest bajkowa. Skały mają kształty rozmaitych grzybów, zwierząt, gór lodowych, morskich fal, głów olbrzymów. Są formy falliczne i kamienne stoły na jednej nodze. Pustynia Biała jest jak galeria rzeźb pod gołym niebem. Tyle, że stworzył je w kredowych skałach wiatr i niesiony przez niego piasek. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Egipcie.
Niedaleko Białej znajduje się Pustynia Czarna. Usiana jest licznymi wzniesieniami z czarnych skał powulkanicznych. Z najwyższego z nich – English Mountain podziwiamy stożkowate pagórki czerniejące między pomarańczowym piachem. Surowy krajobraz wygląda diabelsko. Powstał w skutek wybuchu wulkanów. Liczne wzniesienia to ich dawne kratery.
Ruszamy dalej. Po jakimś czasie dojeżdżamy do terenu zwanego Widan al Faras co znaczy „końskie uszy”. Nazwa płaskowyżu wzięła się stąd, że z żółtego piasku wyrastają bazaltowe stożki przypominające uszy konia. Potem okolica znowu się zmienia. Jedziemy przez ogromny teren zalany jakby plasteliną. To pokłady zastygłej lawy w odcieniach od beżu do pomarańczy. W dole majaczy niebieska tafla słonego jeziora Karun. Wracamy do szosy i kierujemy się do oazy Fajum. Najpierw zwiedzamy ruiny antycznego greckiego miasta Dimet El Sebaa. Widać wyraźnie fundamenty domów, resztki ścian, wysypaną kamieniami drogę do dawnego portu nad jeziorem Karun. Jego brzegi usiane są potłuczonymi skorupami starożytnych dzbanów.
Ostatnim punktem naszego programu jest Qasr El Sagha. Quasr oznacza po arabsku pałac. W rzeczywistości była to przede wszystkim świątynia. Niewielka, choć zbudowana z wielkich bloków skalnych bez użycia jakiejkolwiek zaprawy. Archeolodzy do dziś nie wiedzą z jakiego czasu pochodzi, do kogo należała ani czemu dokładnie służyła. Podobnie jak wiele innych miejsc na egipskiej pustyni i to pozostanie na wieki tajemnicą.
Warto wiedzieć:
Żeby spędzić wakacje w Egipcie na pustyni trzeba się dobrze przygotować.
- Warto znaleźć zaufaną agencję organizującą takie wyjazdy. Na przykład Pan Arab Tours (panarabtours.com). Agencja zatrudnia przewodników, którzy doskonale znają pustynie, mają sprawne jeepy. Jadąc na taką wycieczkę nie trzeba martwić się o zapas wody, jedzenia i miejsce do spania.
- Dobra agencja jest gwarancją bezpieczeństwa, bo odludne tereny Egiptu bywają kryjówką przemytników czy islamskich radykałów. Po latach niepokojów sytuacja na tyle się ustabilizowała, że można udać się na pustynię.