- W podróży
Gdzie na święta? Do Bazylei!
CNN zaliczył jarmark bożonarodzeniowy w Bazylei do dziesiątki najpiękniejszych w Europie. Postanowiliśmy to sprawdzić. Tym bardziej, że liniami Wizzair można dolecieć tu z Warszawy za kilkadziesiąt złotych w jedną stronę.
Na grzane wino!
Zapach pierniczków, grzanego wina, świerkowych gałązek i mnóstwo światełek – tak najkrócej można opisać bożonarodzeniowy Jarmark w Bazylei. Ten najpiękniejszy, a jest ich w całym mieście kilka, rozlokowany jest przy katedrze tuż obok ogromnej wystrojonej choinki. Wśród postawionych specjalnie na tę okazję drewnianych domków, w których sprzedawane są z różności, spacerują miejscowi i turyści w poszukiwaniu świątecznych prezentów. A kupimy tu świece i olejki zapachowe, anioły i ceramikę, wełniane akcesoria i cieplutkie kapcie…
Warto zwrócić uwagę na bombki, które mają zadziwiające kształty – od trupich czaszek począwszy przez zwierzaki z obórki, bohaterów kreskówek, produkty spożywcze, wszystko, co tylko przyjdzie ci do głowy. Koniecznie trzeba popróbować korzennego grzanego wina (gluehwein) i wyjątkowego w smaku sera raclette. Podawany jest gorący i roztopiony często z ziemniaczkami, ogórkiem i marynowaną cebulką.
Atrakcje Bazylei
Jarmark jest pretekstem do zwiedzania miasta. Podziwiamy zbudowaną z czerwonego piaskowca katedrę. Jest w części romańska, w części gotycka i ma dach z wielobarwnych szkliwionych dachówek. Tuż przy głównym wejściu znajduje się monumentalna płaskorzeźba przedstawiająca św. Jerzego walczącego ze smokiem. Uwagę zwraca posąg szatana kuszącego Pannę Głupią, która już się zalotnie uśmiecha i rozchyla suknię… To na ścianie katedry! Warto zadumać się i przejść romantycznymi krużgankami na punk widokowy. W dole zobaczymy wijący się Ren.
Spacer po mieście planujemy tak, aby przejść przez rynek z wyjątkowym ratuszem. Charakterystyczny budynek wygląda trochę jak z bajki Disney’a z burgundową elewacją, malowidłami, wieżyczkami, złoceniami. Trudno uwierzyć, że ma ponad 500 lat. Trzeba tylko uważać, aby się nie zagapić. Nie jeżdżą tu, co prawda samochody, ale pędzą we wszystkie strony zielone tramwaje. Przy okazji warto wspomnieć, że komunikacja w mieście działa doskonale. Kiedy meldujemy się w hotelu, dostajemy specjalną kartę, która upoważnia do darmowych przejazdów i sporych zniżek na przeróżne atrakcje, także wejścia do muzeów.
Spacerem do muzeum
Punkt obowiązkowy to Muzem Sztuki w Bazylei (Kunstmuseum Basel), na które zarezerwować musicie, co najmniej 3 godziny. Muzeum zajmuje dwa budynki. W głównym znajdują się prace powstałe od XIV wieku do roku 1950, w nowym, oddanym do użytku w 1960 roku dzieła współczesne. Obrazów wartych uwagi jest naprawdę dużo. Nie można przegapić Hansa Hobleina Młodszego (wzruszający „Chrystus w grobie”), Pierr-Auguste Renoira (sugestywna „Kobieta w ogrodzie”), Vincenta van Gogha (skupina „Margueritte Gachet przy pianinie”)… Wyliczać by można długo, bo kiedy już chcemy odpocząć w doskonałej muzealnej kawiarni, znowu zwraca uwagę jakiś Rubens, Broughel czy Miro.
Jeśli Bazyleę odwiedzacie z dzieckiem albo sami chcecie poczuć się jak dzieci, zajrzyjcie do Puppenhausmuseum, czyli Muzeum Zabawek. Zgromadzono w nim ponad 6 tysięcy eksponatów. Spodobać się mogą misie w różnym wieku, różnej wielkości i wyspecjalizowane w różnych zawodach. Zobaczycie tu futrzaste pielęgniarki i gospodynie domowe, spotkacie misiowych strażaków, lekarzy... właściwie cały misiowy świat! Drugi, ogromny zbiór stanowią lalki. Jest też ciekawa kolekcja torebek i wariacji na ich temat. Uwagę zwraca torebka-czaszka. Albo torebka-serce, prosto jak serce z lekcji. Jest nawet torebeczka-kabura na pistolet albo przypominająca kształtem tort. Wyobraźnia nie zna granic. Na ulicach przodują jednak bardziej tradycyjne torebki. Albo torby z prezentami.
Za pomoc w przygotowaniu materiału dziękujemy Ambasadzie Szwajcarii w Warszawie i liniom lotniczym Wizzair.
Zdjęcia: Shutterstock