werandcountry.pl weranda.pl
  • W podróży
  • W podróży

Pilnuj portfela za granicą, czyli jak i czym płacić na zagranicznych wyjazdach

autor: Maciej Bednarek

Jeszcze 10-15 lat temu Polacy wyjeżdżający za granicę nie mieli tylu dylematów co dziś. Obcą walutę kupowało się w tradycyjnych kantorach albo w kasach banków. Dziś sposobów zakupu jest tyle, że trudno się zdecydować. Poza stacjonarnymi kantorami i kasami banków pojawiły się kantory internetowe. W ślad za nimi poszły banki, które zaczęły otwierać swoje kantory wymiany walut online. Niedawno taką usługę zaoferował największy bank – PKO BP.

Zakup taniej waluty to jedno. Kolejny dylemat: jak płacić. Ponad 80 proc. dorosłych Polaków ma konta bankowe, a więc i karty płatnicze. Można nimi płacić w zagranicznych sklepach oraz wypłacać gotówkę z bankomatów. Ale czy lepsza będzie karta debetowa powiązana z rachunkiem osobistym, czy może karta walutowa albo wielowalutowa?

Z gotówką w kieszeni

Zacznijmy od zakupu waluty. Co to znaczy kupić ją tanio? Najlepszym punktem odniesienia są kursy z rynku międzybankowego, na którym handlują banki. Problem w tym, że kursy publikowane są na specjalistycznych i płatnych serwisach, niedostępnych dla przeciętnego Kowalskiego. Można to jednak obejść. Kantory internetowe w ramach promocji często oferują waluty bez marży. Wystarczy wejść na stronę internetową takiej platformy i spojrzeć na tabele kursowe reklamowane np. jako kurs bez spreadu. To są właśnie aktualne kursy z rynku międzybankowego. Innym, prostszym sposobem jest sprawdzenie kursu danej waluty na stronach Narodowego Banku Polskiego. Problem w tym, że NBP publikuje kursy raz dziennie, a rynek walutowy żyje przecież całą dobę. Następnie kurs należy porównać z ofertą konkretnego sprzedawcy, np. kantoru. Im bardziej jest on zbliżony do kursu odniesienia – najlepiej tego z rynku bankowego – tym lepiej.

Jeżeli ktoś woli podróżować z gotówką, najwygodniej odwiedzić kantor stacjonarny. Rozrzut cenowy jest ogromny. W niektórych kursy są zbliżone do tych z rynku międzybankowego, w innych jest tak drogo, że lepiej omijać je szerokim łukiem. Chodzi m.in. o punkty na lotniskach, gdzie dolar czy euro może kosztować 50-60 gr więcej i na wymianie np. 500 euro można stracić nawet 300 zł. Działalność kantorową prowadzą też banki, ale zwykle jest tam o 10-20 gr drożej niż w tanich kantorach stacjonarnych.

­

Wymiana w internecie

Kolejny sposób to wspomniany kantor internetowy. Na polskim rynku działa ich kilkadziesiąt i to tam można upolować najlepsze kursy. Jak działają takie platformy? Najpierw trzeba założyć konto, rejestrując się. Kolejny krok to zasilenie go złotówkami, czyli trzeba zrobić przelew na wskazany przez serwis rachunek. Waluty wymienia się na różne sposoby: zaraz po zaksięgowaniu wpłaty lub w wybranym momencie. Jeszcze innym sposobem jest wskazanie kursu, po jakim chcielibyśmy wymienić pieniądze. Do wymiany dojdzie, kiedy pojawi się oczekiwana oferta.

A jak odebrać wymienione pieniądze? Kantor internetowy odeśle je na nasz rachunek bankowy. Tu pojawia się kolejny problem. Żeby odebrać np. dolary, trzeba mieć w banku rachunek prowadzony w tej walucie. A te mogą być płatne. Aby zminimalizować koszty wymiany walut, poszukajmy bezpłatnego konta walutowego. Niektóre kantory internetowe oferują możliwość odbioru waluty w gotówce. Taką możliwość mają np. klienci Rkantoru należącego do banku Raiffeisen Polbank. Wystarczy złożyć dyspozycję „odbiór w oddziale” i wskazać placówkę bankową. Są jednak limity dzienne wypłat, np. przy euro to minimum 50, ale nie więcej niż dwa tys. euro. W przypadku banków, oprócz Raiffeisena, kantory internetowe prowadzą też m.in. ING, Citi Handlowy, Bank Pekao, mBank, BZ WBK, Alior Bank czy od niedawna wspomniany PKO BP.

Płatność kartą

Jeśli mamy obcą walutę na koncie, w zagraniczną podróż możemy zabrać kartę (jest wygodniejsza i bezpieczniejsza, choć polecam mieć przy sobie także trochę gotówki). Ale nie chodzi o kartę debetową podpiętą do rachunku osobistego prowadzonego w złotówkach. Dlaczego? Płacąc taką kartą, jesteśmy z góry skazani na kurs wymiany oferowany przez bank. Proces wymiany składa się z dwóch etapów. Załóżmy, że płacimy debetówką za kawę w paryskiej kawiarni. W momencie płatności transakcja zostanie przewalutowana ze złotych na euro po kursie ustalonym przez instytucję rozliczającą (np. MasterCard, jeśli mamy kartę z logo tej organizacji). Następnie kwota w euro zostanie przewalutowana na złotówki po kursie banku, w którym mamy konto.

Do przeliczania transakcji bezgotówkowych banki stosują specjalne tabele kursowe, tzw. dewizy. Kursy są zbliżone do tych oferowanych w kasach banków. Poza tym bank może doliczyć prowizję za przewalutowanie, od 2 do nawet 6 proc. kwoty po zamianie na złote. Podobnie jest z wypłacaniem taką kartą z zagranicznego bankomatu. Do kosztów przewalutowania trzeba bowiem doliczyć prowizję za wypłatę. Czyli podobnie jak w bankomatach w Polsce, tyle że zagraniczne prowizje są wyższe. Tylko garstka banków nie pobiera prowizji za taką operację. Zwykle jest to 2-3 proc. wypłacanej kwoty, ale nie mniej niż np. 10 zł.

Karta walutowa

Części tych kosztów można uniknąć, jadąc za granicę z kartą walutową. Aby taką kartę posiadać, najpierw trzeba założyć w banku konto prowadzone w danej walucie (karta i konto walutowe mogą być niestety płatne). Banki zazwyczaj oferują takie rachunki w euro, dolarach i funtach brytyjskich. Jeśli zapłacimy kartą walutową w zagranicznym sklepie, np. 20 euro, to tylko tyle zniknie z naszego rachunku (podobnie gdy płacimy kartą debetową w Polsce). A wybierając gotówkę z zagranicznego bankomatu, zapłacimy tylko prowizję za wypłatę. Karta walutowa to kolejny plastik w portfelu i kolejny kod PIN do zapamiętania.

Niektórych może to zniechęcić. Ale i na to jest sposób. W ostatnim czasie w ofercie banków pojawiły się karty wielowalutowe. Ma ją np. ING Bank. Nie trzeba wyrabiać oddzielnej karty, bo funkcję walutowej spełnia karta wydana do rachunku złotowego. W systemie bankowości internetowej trzeba dodać bezpłatne konta w euro, dolarach lub funtach brytyjskich (i oczywiście zasilić je odpowiednią walutą). System rozpozna, że jesteśmy np. w kraju strefy euro, i automatycznie ściągnie płatność z konta w euro. Podobne karty oferują również Bank Pekao, PKO BP, Citi Handlowy (klienci Citi sami muszą przełączyć kartę np. ze złotych w tryb euro, a gdy wrócą do Polski, ponownie na złotówki). W listopadzie ubiegłego roku kartę multiwalutową zaoferował też Eurobank. 

 

Zostań z nami

Bądź na bieżąco