- W podróży
- Europa
5 powodów, by odwiedzić Południowy Tyrol (Włochy)
Z wyjazdem na narty nie ma co czekać do nowego roku. Teraz oprócz wspaniałych warunków narciarskich na chętnych czekają jeszcze świąteczne atrakcje!
Tylko 1 proc. zwiedzających Południowy Tyrol to Polacy. Nie, to nie jest jeden z powodów wartych wycieczki do Dolomitów. Południowy Tyrol, czyli najbardziej wysunięta na północ część Włoch ma aż
13 000 km szlaków turystycznych, 80 szczytów sięgających 3000 m n.p.m., 300 słonecznych dni w roku
i 1200 km doskonale utrzymanych tras narciarskich! Jakby tego było mało, w lipcu 2009 r. majestatyczne Dolomity zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
To wszystko wydaje się już wystarczającym powodem, by wybrać się w alpy włoskie, ale jeśli nadal macie wątpliwości poniżej znajdziecie więcej argumentów, z którymi naprawdę nie da się dyskutować.
1/5 Świąteczne Jarmarki
Południowotyrolskie jarmarki bożonarodzeniowe należą do najpiękniejszych na świecie. „Christkindlmarkt” serwują grzane wino, poncz, świeżo pieczone chlebki z bakaliami, adwentowe ciasteczka oraz strudle z jabłkami. Na jarmarkach można obłowić się też w miejscowe rękodzieło, ozdoby choinkowe oraz produkty regionalne.
Ja na świąteczny jarmark w Innichen (po włosku San Candido) wybrałam się późnym wieczorem, gdy miasto już trochę przysypiało, natomiast rynek skrzył się tysiącem bajkowych światełek. Grasowałam po straganach i próbowałam lokalnych specjałów.
Najbardziej ze wszystkiego smakował mi adwentowy chlebek zelten, świąteczne ciasto składające się właściwie wyłącznie z suszonych fig, migdałów, rodzynek, orzechów w dodatku podlanych brandy.Jeśli chcecie zobaczyć prawdziwe jarmarki na dużą skalę wybierzcie się do Bolzano, Merano, Bressanone, Vipiteno i Brunico.
2/5 Doskonałe warunki narciarskie
Dolomiti Superski to największa na świecie infrastruktura narciarska skupiająca trasy o łącznej długości 1200 km z 460 wyciągami. Jest jeszcze Sellaronda zwana Karuzelą Narciarską, czyli 26-kilometrowa tura narciarska okrążająca masyw Sella, oraz Ortler Ski Arena, kompleks narciarski u stóp lodowca Ortler a w nim 320 km tras, 8 kolejek gondolowych, 67 wyciągów krzesełkowych i 9 kolejek linowych.
Na mnie największe wrażenie zrobił Kronplatz – nie bez powodu zwany górą narciarskich marzeń. Jest tu parę ekscytujących tras, m.in. czarna piątka, wymagająca od narciarzy naprawdę zaawansowanych umiejętności, a także zapierający dech w piersiach widok ze szczytu góry na dolinę, lodowce i piękną panoramę Dolomitów.
Ze wszystkich 12 ośrodków można korzystać za pomocą jednego skipassu. Dzieci do lat 8 jeżdżą za darmo, a te do 16 lat mają 30 proc. zniżki.
3/5 Gwiazdkowe jedzenie
Ziemniaki, kapusta i ser. Południowtyrolska kuchnia zdaje się być prosta i zgrzebna tylko z pozoru, bo nawet z tych składników można wyczarować dania finezyjne i nowoczesne. Przewodnik Michelin
w 2013 r. przyznał 23 gwiazdki aż 20 restauracjom z regionu, z których aż trzy mają po dwa odznaczenia. W skali światowej jest to najwięcej gwiazdek przyznanych w jednym tylko regionie.
Dla porównania cała Polska ma tylko dwie…
Warto jednak zakosztować także codziennej, mniej wyrafinowanej, bo zwyczajnej kuchni dostępnej
w schroniskach na stokach, a szczególnie takich dań jak: delikatne pierożki z masłem i serem (schlutzkrapfen), knedle ze speckiem w zupie (speckknödel), omlety (kaiserschmarrn), z jabłkiem również (apfelschmarren), naleśniki (melchermuas), ser łąkowy (almkäse), szary ziarnisty ser (graukäse), tyrolska słynna na całym świecie szynka (speck) i twarde, chrupkie pieczywo (schüttelbrot).
Południowotyrolska kuchnia do lekkich nie należy. Starannie więc planujcie posiłki, jeśli w planach macie jazdę na nartach. Nie polecam bowiem zjazdu po misie knedli, trzech deserach i dwóch kieliszkach wina. W moim przypadku skończyło się wywrotką z przejedzenia. Niegroźną na szczęście.
4/5 Miejscowe wino
W regionie działa ponad 150 winiarni, a 98 proc. południowotyrolskich win posiada włoski znak jakości dla win DOC. Szczególnie warto zanurzyć usta w miejscowych szczepach Vernatsch, Schiava, Lagrein i Gewürztraminer. Południowotyrolskie wina są znane i pijane na całym świecie, a sam region należy do najstarszych terenów uprawy winorośli na obszarze niemieckojęzycznym. Przy powierzchni wynoszącej 5300 ha co roku produkuje się tu około 350 tys. hektolitrów wina.
Wielbiciele wina mogą skorzystać z wytyczonego dla nich szlaku winnego: wije się on malowniczo od doliny Etschtal przez Bolzano, region Überetsch (na zachód od rzeki Adygi) i koło jeziora Kalterer See aż do regionu zwanego Unterland. Z tym panoramicznym szlakiem związanych jest szesnaście gmin winiarskich, raczących odwiedzających nie tylko przednimi trunkami, ale także ciekawostkami ze świata południowotyrolskiego wina.
Miałam okazję spróbować paru z tych win z miejscowych biodynamicznych winnic. Serwował je do kolacji Markus Holzer, znany miejscowym z telewizji szef kuchni, prowadzący Jorę, chatę ukrytą na jednym ze stoków. Żeby się do niej dostać musiałam wdrapać się na skuter i zasłaniając się od wiatru wjechać na samą górę. Po winie wracało się już raźniej. Markus opowiadał, że większość miejscowych winiarzy przestawiło się już na biodynamiczną, ekologiczną uprawę winorośli. Wypiliśmy ich zdrowie.
5/5 Sauny
A na koniec relaks. Po nartach najlepiej odpocząć w kąpieli w sianie pochodzącym z tutejszych łąk. Podobno działa wzmacniająco na system odpornościowy. Kto uważa siano za towar dobry dla konia może zanurzyć się w kąpieli mlecznej, jabłecznej, winnej lub dać się wymasować olejkami zrobionymi na bazie górskiej kosodrzewiny. Największy wybór tych uciech oferuje drugie co do wielkości miasto Południowego Tyrolu Merano znane „Miastem Spa”.
Swoją sławę zawdzięcza dr Huberowi, osobistemu lekarzowi Księżnej Schwarzenberg, który w 1836 r. zauważył korzystny wpływ tutejszego czystego powietrza i wody z podziemnych źródeł na zdrowie. Na spragnionych kąpieli czeka dziś aż 25 basenów wypełnionych wodami termalnymi z podziemnych źródeł.
Relaksować się można także w łaźniach, podczas zabiegów relaksacyjnych i leczniczych oraz saunach. Ja wybrałam te ostatnie. Po całym dniu jeżdżenia na nartach wygrzałam swoje stare kości, a na koniec zrobiłam sobie lodowaty prysznic. Następnego dnia byłam jak nowo narodzona i mogłam znowu jeździć oraz jeść ser i ziemniaki. A nawet dużo sera i ziemniaków.